Kisumu, Kenia
Jest rano. Dziewiąta. Pierwszy styczeń 2010. Kisumu nad Jeziorem Victoria. Niespodzianka. Leje deszcz, pada; jest szaro i bardzo chłodno; prawie ze zimno. Balowałam wczoraj do drugiej rano; witałam nowy rok z tutejszymi przyjaciółmi i znajomymi w barze Duke of Breeze; nowoczesnym i ulokowanym na dachu z widokiem na ‘miasto’ i pełnię księżyca. Wczoraj był ‘blue moon’, druga pełnia księżyca w tym samym miesiącu. Byli Europejczycy, Kenijczycy i Amerykanie, a danie mongolskie. Był guinness, szampan i tance.
Rok 2009 był dla mnie rokiem śmierci. Tak rokiem śmierci moich kochanych przyjaciół Prisca i Adazu; muszę Ich wspomnieć. Rokiem śmierci innych osób w Kenii, których znałam dobrze i którzy byli młodzi i zaskoczyli nas wszystkich swoim zniknięciem.
Z Priscą
Adazu gdzieś na wsi przemawia
Ale był to również rok naszego spotkania i wspanialej podroży do Lwowa and Kazimierza. Patrząc na zdjęcia z tej wycieczki moje serce raduje sie bardzo. Rok miniony to rok sukcesów moich dzieciaków: Mariczka dostała sie do szkoły medycznej; Maciejaszek podwoił swoja miłość do Efki (tak ma być, dopisek red.) i stal sie solidnym dziennikarzo-pisarzem, a Magdusia wyszła za mąż za Shana i gościła nas cudownie na texanskim ranchu. No i oczywiście był to rok mojego powrotu do Kenii i do kochanego Kisumu.
Rok 2010 będzie wspaniałym rokiem; będzie rokiem optymizmu, odważnych poczynań i kolejnych podróży.
Kochani, Wszyscy! Życzę Wam zdrowych myśli, radości z dnia każdego i naszego ponownego spotkania;
byłoby wspaniale gdyby ono było w Kenii.
Nyardunga prosto z łóźka
Z mojej werandy na deszczowe podwórko
Dziękuje za przyjaźń a szczególnie dziękuje mojej kochanej Wandeczce, która tryska siła i radością nawet kiedy boli ja ząb.
Zapraszam do Kenijskiej wsi.
maria